wtorek, 17 lutego 2015

Z puchacza do normy, czyli jak okiełznałam swoje włosy

           Nigdy nie byłam dobrą matką dla swoich włosów. Mogę tylko podziękować matce naturze, za cud regeneracji przy niewielkiej pomocy. Na swoich włosach miałam już dosłownie wszystko: czerń, brąz, rudości, czerwienie, rude ombre, styling i inne fryzjerskie potworki.

          Zawsze jakoś dochodziłam do normy po wszystkich eksperymentach, jednak od kiedy mam problemy z tarczycą to i włosy przestały być posłuszne i odporne na wszystko. Powoli przejdziemy przez historię niszczenia, łącznie ze zdjęciami.

Pierwsze rude: Od momentu choroby, jak widać na załączonym obrazku włosy były jeszcze  błyszczące. Zdrowe też były, nie mogę narzekać. Jednak przy byciu bardzo jasną blondynką farbowanie odbywało się co miesiąc, jednak nie farbowałam wyłącznie odrostów, ale całą długość- bo zawsze miałam wrażenie spranego koloru. Spranie na pewno zależało od farby tutaj jest to  Paprika z L'Oreal - bardzo podoba mi się ten kolor, kiedy się spierał wyglądał po prostu jak naturalny rudawy blond.












Grzech pierwszy: Potraktowanie końcówek rozjaśniaczem i stworzenie sobie teqiula ombre- efekt mi się podobał, jednak bardzo szybko zauważyłam, że końcówki piekielnie się przesuszają, farbowanie odrostów było niezłym wyzwaniem, a spierająca się farba uparcie chciała barwić końcówki, więc mycia odbywały się dwa, zwykłym szamponem u góry i tym niebieskim wypierającym żółty kolor na rozjaśnione końce. Nie muszę chyba wspominać o tonach olejków by po wysuszeniu nie mieć sypiącego się gruzu zamiast włosa. Jeśli ktoś wciąż planuje ombre to z ręką na sercu odradzam. Ze względu na ciężką pielęgnację i bardzo szybkie niszczenie włosów.







Po ombre było ścinanie. Na krótko długość jakoś kawałek za ucho. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie styling! Coś mnie podkusiło, tak bardzo zapragnęłam loczków. Wszystko byłoby okay, ale hormony dały o sobie znać. Zamiast pięknych miękkich loków dostałam w prezencie puszącą się szopę. Sztywne, porowate włosy. Masakra. Chciałam im dać odpocząć, dlatego zaczęłam stosować płukankę rozjaśniającą na włosy. Zdawało mi się, że zaprzestanie farbowania da spokój skórze głowy i łusce włosa, a styling stopniowo ścinałam- poniżej zdjęcia najgorszych etapów dla moich włosów czyli kwiecień i czerwiec 2014 roku.

Każdy by się rozpłakał widząc takie włosy u siebie. Ja zdecydowałam się nie na płacz, lecz na walkę.
W ruch poszło olejowanie (1 łyżka oliwy, 1 łyżka oleju kokosowego + łyżka maski do włosów). Olejowałam je 2 razy w tygodniu, nakładając miksturę na około 3h, później zmywałam szamponem bez SLS. Jeśli macie włosie, które się nie przetłuszcza, można pominąć łyżkę maski i zostawić olej na całą noc- jednak liczcie się z dwoma myciami z rana.

Dodatkowo stosowałam metodę OMO (odżywka-mycie-odżywka) w momencie gdy wasze włosy są sztywne jak drut, ta metoda zdecydowanie pomoże doprowadzić je do miękkości.





                                                Kosmetyki!

                       Mała litania tego, co używałam w reanimacji włosów.
Moim najwierniejszym przyjacielem były maski z Kallosa, są tanie a naprawdę świetnie działają. Nie mam wszystkich opakowań na zdjęciach, gdyż o  możliwości stworzenia posta pomyślałam jakoś w połowie sierpnia. Wybaczcie


Stare:
Odżywki: 
Poza maskami z kallosa, jakością i ceną przypadły mi do gustu odżywki z Timotei - ta z awokado lub ta z drogocennymi olejkami są świetnie i z chęcią do nich wracam!
Małym rozczarowaniem był Fructis przeciw twardej wodzie- podczas wizyt u rodziców prawie w ogóle nie pomagał, a w Bydgoszczy, gdzie woda nie jest wybitnie twarda, robił z moich włosów pióra zbyt lekkie by cokolwiek z nimi zrobić.

Aussie miracle moist bardzo mi się podoba, ma zapach tych starych gum do żucia a'la kaczor donald. Ładnie nawilżała jednak cena trochę hamuje przed częstym powracaniem do tej pozycji. Za to jej koleżanka frizz ease, którą używałam przed suszeniem jest ze mną do dziś! Świetny pomocnik w walce z puszącymi, odstającymi potworami. Z problemem puszenia pomagał równiesz olejek z GK kupiony w fryzjerskim sklepie w Olsztynie na początku grudnia. Szybko się skończył, ale jeśli gdzieś stacjonarnie go odnajdę to ponowię zakup!

Szampony + maska:

 Od sierpnia do stycznia na zmianę używałam różnych Timotei (tych z różą z jerycha lub właśnie precious oils) na zmianę z szamponem babydream, który nie ma SLS.

Włosy myłam w stosunku 4 mycia bez SLS na 3 mycia normalnym szamponem, dni różnie w zależności jak po zwilżeniu zachowywały się moje włosy, jeśli były bardzo miękkie dawałam im szampon babydram gdy zaczynały się robić troszę za sztywne myłam szamponem z SLS. Metodę OMO stosowałam tak długo, póki nie czułam miękkości włosów po każdym zwilżeniu. Maski szły w ruch 3 razy w tygodniu, teraz ograniczam się do 1 lub 2 razy na miesiąc. Zarówno kallos jak i bingospa są korzystne cenowo i dobrze działają.
Jeśli chodzi o szampon Gliss Kur, niestety nie jest on dla mnie. Po każdym użyciu wyskakiwały mi dziwne guzki na głowie, widocznie zawiera jakiś składnik uczulający, dodatkowo słabo się pienił, a włosy zostawały sztywne nawet mimo odżywki.

OBECNIE:
Jako, że moje włosy szybko uodparniają się na pewne produkty, na chwilę z Timotei przeskoczyłam na Ultra Doux - działają o niebo lepiej niż Fructisy mimo, że też są z Garniera. 
Cytryna i biała glinka- ma zapobiegać przetłuszczaniu się jednak jakoś tego nie zauważyłam. Dla mnie istotne jest by odżywka pozostawiała włosy miękkie i domykała łuskę włosa. Tak się dzieje więc jestem zadowolona- ten wariant pachnie jak bardzo przyjemny męski perfum a jego Morelowo-migdałowa koleżanka kojarzy mi się zapachem z gumami Mamba <3 używam ich naprzemiennie, głównie patrząc na jaki zapach mam danego dnia ochotę :)
O maskach już rozpisywałam dziękczynne słowa. Teraz używam Jaśminowej maski z Kallosa, ale chyba najszybciej odbudowuje ta z keratyną koszt to od 9 do 13 zł nie wymieniłabym ich na żadne inne! :)

Szampony dwa bez SLS - oczywiście mój tani i kochany babydream i otrzymany w styczniowym shinyboxie Sylveco przeniczno-owsiany. Różnica cenowa jest spora bo babydream to max 5 zł a sylveco około 24 zł za dużą butelkę. Jeśli jesteście fankami ekologicznych kosmetyków to na pewno te 24 zł będą dobrze wydane, szampon pachnie dobrze, nie jest to zapach rzepy jak w połowie ekologicznych szamponów z jakimi miałam styczność. Jednak jeśli chodzi o pianę, oba szampony ze względu na brak SLSów jej nie tworzą i bardzo tępo myje się nimi głowę. Jako normalny szampon używam obecnie Aussie, nie zużywam go zbyt wiele (bo częściej używam teraz szamponów bez sls), więc poświęcenie dwudziestu złotych w tej opcji jest bardziej opłacalne. Zapach i piana super dodatkowo włos jest miękki więc odżywka to tylko nakładanie wisienki na tort :) 

Po umyciu jak pisałam wcześniej stosuję frizz ease, mimo że włosy już się nie puszą zapobiega on elektryzowaniu się w ciągu dnia- czapki nie są mi już straszne. Nakładam również fluid na końcówki z Gliss Kur - już dawno nie widziałam żadnej białej kropki, która sygnalizowałaby rozdwajanie się włosa. 
A gdy podprostuje włosy lubię podnieść i utrwalić moją ciężką grzywę malinkowym lakierem z got2b, nie jest ciężki i lepki, więc na koniec dnia bardzo łatwo się go pozbyć :)



Oczywiście w pielęgnacji pomógł mi też mój tangle teezer, domykał łuski włosa, był dla nich delikatny i przysięgam już nigdy się z nim nie rozstanę! :)

* W całym moim ratowaniu włosów nigdy nie zrezygnowałam z suszarki do włosów. Prostownica również była stosowana, wtedy gdy miałam na to ochotę.

Efekt walki:

Oto ja i moje włosy obecnie. Są tylko umyte i wysuszone, zero modelowania i podnoszenia. Nieco przyklapnięte, gdyż są w fazie wzrostu więc zanim znajdą miejsce gdzie im się dobrze leży, będę małym lizusem. Chyba nie muszę jakoś mocno wskazywać palcem, że wróciło naturalne obijanie światła, że nie ma nigdzie (poza koroną gdzie odrastają małe włoski) odstających puszących się kosmyków. 

Moje kudełki wracają na dobrą ścieżkę mocy.
Teraz kiedy wiem jak odpowiednio o nie dbać, odpowiedzcie mi na jedno ważne pytanie:

Czy powinnam wrócić do rudziaków czy jednak blond jest moim kolorem?

Za wszystkie odpowiedzi na fanpage'u lub w komentarzach bardzo wam dziękuję :)

Całuje gorąco
Ciocia Owca :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz