Zasiadam dziś przed
ekranem komputera, z myślą o tym by napisać dla was recenzję
dwóch paletek z Too Faced: klasycznej Chocolate Bar i jej młodszej
siostry Semi-Sweet Chocolate Bar. Choć pierwszą paletkę łatwiej,
lub trudniej można było zdobyć w sklepach stacjonarnych, od teraz
dostępność całej marki stanie nieco na nogi, gdyż od września
Sephora po malutku wprowadza coraz więcej produktów Too Faced do
swojego e-sklepu.
O Chocolate Bar
wypowiadałam się już nieco w ulubieńcach. Podoba mi się
solidność opakowania, która w obu wersjach jest metalowa i na
magnetyczny zatrzask. Lusterko, pomimo napisu jest duże i bardzo
wygodnie się z niego korzysta :)
Jeśli chodzi o
różnice między paletkami, to oczywiście główną są kolory!
Chocolate Bar ma bardzo dużo kolorów z drobinkami; kolorystyka
przechodzi od złotawych brązów przez róż, bordo i kilka wariacji
fioletów. Semi-Sweet jest paletą bardz
iej stonowaną, przypadnie do
gustu miłośniczkom delikatnego błysku lub matowego wykończenia. W
gamie kolorów nadal królują brązy (w końcu mowa o czekoladzie!),
nie brak szarości, odważnego niebieskiego ale też lukrecjowej
czerni i niesamowitego rozświetlacza.
Cienie w obu
paletach są bardzo dobrze napigmentowane i jedynie bardzo ciemne
kolory nieco się osypują przy malowaniu. Jednak w porównaniu do
Nakeda 3, którego bardzo lubię, cienie z Too Faced trzymają się o
wiele lepiej na moich opadających powiekach i nie ścierają się
tak łatwo (porada: cienie mają jeszcze piękniejszy kolor gdy
używam cienia w kremie jako bazy np. Maybelline Color Tattoo w
kolorze Nude Pink)
Istotną różnicą,
która przeszkadza mi w Chocolate Bar jest to, że w starszych
wersjach nazwy kolorów nie były drukowane na palecie, ale na folii
zabezpieczającej, którą wiecznie gdzieś gubię lub po prostu nie
chce mi się jej wyjmować z szufladki na kosmetyki- przez co
oglądanie niektórych tutoriali jest bez sensu bo dziewczyny nie
pokazują koloru na paletce, tylko mówią nazwę koloru. Być może
w nowych edycjach ten błąd jest już naprawiony, niektóre vlogerki
mają wytłoczone nazwy kolorów na obu paletach, widocznie ja się
pośpieszyłam z zakupem swojej CB.
Myślę, że teraz
będę nieco częściej sięgać po Semi-Sweet ze względu na
szarości, które kojarzą mi się z jesiennym okresem i kolorem Rum
Raisin, z którym polubiłam się od pierwszego zanurzenia w nim
pędzla. Choć nie zmienia to mojej sympatii do CB, z której od
kwietnia korzystałam prawie codziennie (pewnie będziecie mogły
odnaleźć też moje ulubione kolory po śladach użytkowania).
Słowem
podsumowania, Too Faced to dość droga marka jak na portfele
zwykłych śmiertelniczek, ale patrząc na to jak wiele różnych
make-upów można z jej pomocą zdziałać to jest ona warta każdej
złotówki. Jest paletą solidną i dobrze napigmentowaną, mieści
się w kosmetyczce i ma wygodne lusterko. Ostatnim, naprawdę wartym
doświadczenia jest walor zapachowy. Malowanie się Chocolate Bar'ami
jest przyjemnością samą w sobie ze względu na słodki zapach
kakao. Zdecydowanie poprawia humor w zimne, jesienne poranki.
Wydaje mi się, że
z mojej strony temat wyczerpałam, ale jeśli macie jakieś pytania
śmiało umieszczajcie je w sekcji komentarzy, na każdy z miłą
chęcią odpiszę!
Całuję i
pozdrawiam
Martyna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz