niedziela, 11 października 2015

Słodkości, które nie idą w boczki!

          Zasiadam dziś przed ekranem komputera, z myślą o tym by napisać dla was recenzję dwóch paletek z Too Faced: klasycznej Chocolate Bar i jej młodszej siostry Semi-Sweet Chocolate Bar. Choć pierwszą paletkę łatwiej, lub trudniej można było zdobyć w sklepach stacjonarnych, od teraz dostępność całej marki stanie nieco na nogi, gdyż od września Sephora po malutku wprowadza coraz więcej produktów Too Faced do swojego e-sklepu.
O Chocolate Bar wypowiadałam się już nieco w ulubieńcach. Podoba mi się solidność opakowania, która w obu wersjach jest metalowa i na magnetyczny zatrzask. Lusterko, pomimo napisu jest duże i bardzo wygodnie się z niego korzysta :)

Jeśli chodzi o różnice między paletkami, to oczywiście główną są kolory! Chocolate Bar ma bardzo dużo kolorów z drobinkami; kolorystyka przechodzi od złotawych brązów przez róż, bordo i kilka wariacji fioletów. Semi-Sweet jest paletą bardz
iej stonowaną, przypadnie do gustu miłośniczkom delikatnego błysku lub matowego wykończenia. W gamie kolorów nadal królują brązy (w końcu mowa o czekoladzie!), nie brak szarości, odważnego niebieskiego ale też lukrecjowej czerni i niesamowitego rozświetlacza.
Cienie w obu paletach są bardzo dobrze napigmentowane i jedynie bardzo ciemne kolory nieco się osypują przy malowaniu. Jednak w porównaniu do Nakeda 3, którego bardzo lubię, cienie z Too Faced trzymają się o wiele lepiej na moich opadających powiekach i nie ścierają się tak łatwo (porada: cienie mają jeszcze piękniejszy kolor gdy używam cienia w kremie jako bazy np. Maybelline Color Tattoo w kolorze Nude Pink)
Istotną różnicą, która przeszkadza mi w Chocolate Bar jest to, że w starszych wersjach nazwy kolorów nie były drukowane na palecie, ale na folii zabezpieczającej, którą wiecznie gdzieś gubię lub po prostu nie chce mi się jej wyjmować z szufladki na kosmetyki- przez co oglądanie niektórych tutoriali jest bez sensu bo dziewczyny nie pokazują koloru na paletce, tylko mówią nazwę koloru. Być może w nowych edycjach ten błąd jest już naprawiony, niektóre vlogerki mają wytłoczone nazwy kolorów na obu paletach, widocznie ja się pośpieszyłam z zakupem swojej CB.
Myślę, że teraz będę nieco częściej sięgać po Semi-Sweet ze względu na szarości, które kojarzą mi się z jesiennym okresem i kolorem Rum Raisin, z którym polubiłam się od pierwszego zanurzenia w nim pędzla. Choć nie zmienia to mojej sympatii do CB, z której od kwietnia korzystałam prawie codziennie (pewnie będziecie mogły odnaleźć też moje ulubione kolory po śladach użytkowania).

Słowem podsumowania, Too Faced to dość droga marka jak na portfele zwykłych śmiertelniczek, ale patrząc na to jak wiele różnych make-upów można z jej pomocą zdziałać to jest ona warta każdej złotówki. Jest paletą solidną i dobrze napigmentowaną, mieści się w kosmetyczce i ma wygodne lusterko. Ostatnim, naprawdę wartym doświadczenia jest walor zapachowy. Malowanie się Chocolate Bar'ami jest przyjemnością samą w sobie ze względu na słodki zapach kakao. Zdecydowanie poprawia humor w zimne, jesienne poranki.

Wydaje mi się, że z mojej strony temat wyczerpałam, ale jeśli macie jakieś pytania śmiało umieszczajcie je w sekcji komentarzy, na każdy z miłą chęcią odpiszę!

Całuję i pozdrawiam
Martyna!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz