wtorek, 25 listopada 2014

Coś starego, coś nowego - Tangle Teezer Reaktywacja


            Pewnie każda z was słyszała o fenomenie Tangle Teezera, często zastanawiając się czy szczotka ta jest faktycznie taka fantastyczna, czy może to tylko kwestia dobrego PRu i rozesłania kilku egzemplarzy znanym, bardziej dochodowym bloggerkom. 
    
 Jak widać w poście z wakacji 2013 roku, ja swój Tangle Teezer zakupiłam za pieniądze z własnej kieszeni, więc nie trzeba się martwić o to, że moja ocena jest w jakiś sposób zmanipulowana. 


     Po roku intensywnego użytkowania- w domu, podróży, przy wielu zabiegach i generalnych zmianach mojego "włosia", nie trudno dostrzec, że szczotkę tą zużyłam do cna ! :) Ma już powyginane ząbki, ciągle wygląda jakby była brudna (choć starałam się ją wyczyścić przed zrobieniem zdjęcia) no i troszkę się odbarwiła (to pewnie wina tego, że rozczesywałam nią włosy kiedy nakładałam rozjaśniacz jakiś czas temu)
    
      Mogę podać wam tylko moją ocenę, zaznaczając, że każda z nas ma inny typ włosa i każda inaczej na tę szczotkę zareaguję. Dla mnie szczotka ta jest odkryciem! Moje włosy z natury są bardzo porowate i przez wiele, wiele lat walczyłam ze szczotkami. Te z naturalnego włosia strasznie elektryzowały mi włosy, te z zapałkami rwały i szarpały końcówki. A zwykły grzebień? Zaplątywał się gdzieś w połowie długości moich włosów, innym razem kończyłam z wielkim kołtunem na końcówkach i jedyną radą było zrobienie małego *chlast*, aby tylko wyplątać grzebień i pozbyć się małego dreada.
     Tangle Teezer świetnie sobie radzi z rozczesaniem moich niesfornych kosmyków, dodatkowo domyka łuski moich włosów, przez co te zyskały piękny błysk. Nie ma puszenia się i nie ma efektu smutnych, przylizanych włosów. Czego mogę chcieć od szczotki więcej?

     Tu pojawią się głosy- ale cena. Co z nią?
Bądźmy ze sobą szczere- skoro potrafimy wydać pieniądze na lakiery do paznokci, fluidy i perfumy (których używamy tak do 6 miesięcy) i płacimy za nie od 10 do 200 zł (jeśli chodzi o perfumy to można wydać więcej ale zróbmy taki umowny próg), to czemu mamy nie wydać na szczotkę 35 zł jeśli jest dobra? W moim przypadku szczotka wytrzymała rok z haczykiem czyli jej użytkowanie kosztowałoby mnie niecałe 3 zł miesięcznie, to nie dużo gdy spojrzy się w ten sposób, prawda?

     Dziś zauważyłam TT w Douglasie. Moja mama, która ma podobny typ włosów chciała bym kupiła jej tę szczotkę gdy na nią natrafię- pomyślałam, że mojej bidulce przyda się już emerytura (taka w kosmetyczce, jednak w zimie trzeba przeczesać te "czapkowe" włosy) więc skończyłam z dwiema w koszyku :). Oto różnice jakie zauważyłam:
Fioletowy - zużyty TT, 9 Funtów w Boots kupiony latem 2013 i Czarny - 39 zł 90 gr z Douglas'a 


Obie szczotki to te klasyczne Tangle Teezery (istnieją jeszcze wersje kompaktowe i nowsza salon elite + model który jest nieco inaczej wykonany, ale o tym możecie poszperać w sieci, gdyż nie miałam okazji jej pomacać ;p)


* Stara fioletowa szczotka jest większa od jej młodszej czarnej siostry. 
* Zauważyłam również, że "fale" składające się na rękojeść szczotki są łagodniejsze niż te w fioletowej szczotce. 
* Dodatkowo wydaje mi się, że dzięki zmianie kształtu uchwytu, powstało nieco więcej powierzchni czeszącej. Wizualnie i trzymając szczotki w ręce - wersja młodsza, wydaje mi się jeszcze wygodniejsza i przyjemniejsza w użyciu. 
     Niebawem spytam o opinię moją mamę, która ma o wiele dłuższe włosy . Ciekawe czy i ona podzieli moją sympatię do tej szczotki :) 
A tak różnią się ząbki , ojej! :)


P.S Postaram się dodać zdjęcia włosów mamy przed i po rozczesaniu jakoś w grudniu, jak tylko ją odwiedzę ;-)

Trzymajcie się ciepło :*
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz